Architekt krajobrazu i projektantka ogrodów
Barbara Murzyn
reprezentuje tarnogórską firmę
Ogrody Miskant
Z okazji tarnogórskich „Gwarków” pani Basia zgodziła się na wywiad.
- Od jak dawna zajmuje się Pani projektowaniem zieleni / ogrodów?
Właściwie 6-7 lat.
- Czy Pani praca kończy się na projekcie?
Nikogo nie zmuszałam do wykonawstwa.
Kiedyś to był projekt lub (i) wykonawstwo. Uczestniczyłam również z moją brygadą w pracy, a potem jeszcze zaopatrzenie na następny dzień trzeba było zrobić.
W tej chwili stawiam na projekt.
- Jakie były Pani początki jako projektanta ogrodów?
Jak podjęłam się, to od razu było na głęboką wodę – to był bardzo duży ogród, rabatki, skalniaki, przeróbki, wiele różnych czynności.
Merytorycznie byłam dobrze przygotowana do zawodu, skończyłam architekturę budowli, a potem architekturę krajobrazu. Poznałam łacińskie nazwy roślin, co jest szczególnie przydatne kiedy kupuje się rośliny przywiezione np. z Holandii. Nazwy angielskie nic nikomu nie mówią, a łacińskimi operują również ogrodnicy, u których się zaopatruję.
Uczyłam się sama. Najpierw przerobiłam całą rodzinę. Wszystkim ogródki wyprowadziłam. Żeby się nauczyć trzeba ręce do ziemi włożyć, wiadro kamieni przenieść, worek szyszek pod pachą przenieść.
Niestety podczas realizacji ogrodów musiałam często chłopów o pomoc prosić, ponieważ kobiety są za słabe do wielu ciężkich prac.
- Na co zwraca Pani uwagę podczas pracy?
Żeby technicznie dobrze wykonać ogród. Każda roślina ma rosnąć we właściwej dla niej glebie, we właściwym nasłonecznieniu.
Trzymam się wytycznych klienta.
- Co może Pani zaoferować swoim klientom?
Kompleksową usługę.
Projekt, wykonanie, poradę, fachową pomoc, pielęgnację ogrodu, rzetelne wykonanie.
Przygotowuję projekt ogrodu wraz z wizualizacjami.
Na życzenie klienta może to być projekt techniczny z wymiarami pomiędzy roślinami i całym niezbędnym zwymiarowaniem.
Kładziemy bruki, ścieżki, obrzeża z kamienia, z kostki brukowej. Największą popularnością cieszą się obrzeża z granitu.
Budujemy małą architekturę typu płotki czy donice.
Przerabiamy studzienki kanalizacyjne, likwidujemy niepotrzebne wylewki betonowe.
Wymieniamy glebę, robimy nasadzenia.
Na życzenie klienta możemy zamontować system automatycznego nawodnienia.
- Jak wygląda praca z klientem?
Zaczyna się od kontaktu ze strony klienta – dzwoni lub pisze maila.
Przyjeżdżam na oględziny, omawiamy ogólną koncepcję.
Potem kontakt jest głównie mailowy, dogadujemy szczegóły.
Konsultujemy projekt do momentu zadowolenia klienta.
Na wykonawstwo pobieram zaliczkę na rośliny i niezbędny materiał.
Nie upieram się przy swoich rozwiązaniach przy projekcie. Jednak jeśli chodzi o wykonawstwo, nie pozwalam klientom oszczędzać na materiałach, np. włókninie. Cienka po jednym sezonie robi się niefajna, jest potargana, zaczynają rosnąć chwasty i ogród wraca do wcześniejszego zaniedbanego wyglądu. Przekonuję klienta, żeby nie oszczędzał na podstawowym materiale. Już lepiej robić po kawałku bądź na raty, ale nie po kosztach.
Nie chcę, żeby przypisywano mi złą sławę. Odpowiadam za efekt ogrodu przez lata.
Klienci zaczynają dzwonić już w styczniu – chcą być pierwsi. Sezon jest od lutego, kwiecień po Świętach do końca czerwca. Czasami zdarza się, że w czasie wakacji ludzie zostawiają klucze i oddają mi cały ogród do przebudowy. Wrzesień jest na trawniki. Październik materiał kopany i trawy.
W różnych okresach roku dostępne są różne rośliny. Nie jest tak, że cały czas są wszystkie dostępne. Czasami po prostu nie ma takich roślin, jakie sobie klient wymarzył.
Jest jeszcze mała świadomość ile kosztuje przebudowa ogrodu. Dopiero otwieram ludziom oczy, że to jest prawdziwy remont. Ile jest czynności do wykonania, jak dużo prac ciężkim sprzętem budowlanym. Trzeba najpierw zebrać górną warstwę starej gleby, wywieźć ją, przygotować teren, przywieźć nową glebę, rozprowadzić ją i kolejne etapy w zależności od projektu.
- Jakie jest Pani motto?
Muszę być na 1000% zadowolona z efektu.
Kiedyś chciałam projektować ogrody z zasadami Feng Shui.
Dzisiaj chcę, żeby ogród był dla mojego klienta miejscem urokliwym i pełnym spokoju.
Realizuję projekt i potem już mnie w nim nie ma, a klient codziennie wychodzi na swój ogród, patrzy jak zmienia się w trakcie roku. Musi czuć się w nim naprawdę dobrze.
- Jak dziś wygląda rynek projektowania ogrodów? Czy jest zapotrzebowanie na ten rodzaj usług?
Jest zapotrzebowanie. W okolicach Tarnogórskich Gór jest wiele podobnych firm. Przeważnie każda z tych firm ma konkretną specjalizację.
Małymi ogrodami firmy nie chcą się zajmować.
Buduje się dużo nowych domów, z takich miejsc jest sporo telefonów i pracy.
- Jak długo przeciętnie trwa projektowanie i na jakie fazy się dzieli?
Czasami jest to zwykły szkic, a innym razem zwymiarowany projekt techniczny z wizualizacjami. Znacznie ma uszczegółowienie projektu i ilość konsultacji z klientem.
Zdarza się, że zanim nazwę rośliny robię najpierw wizualizacje.
Czas potrzebny na stworzenie projektu ogrodu, bądź terenu zielonego zależy od wielkości projektu, od tego, jak bardzo jestem zajęta.
To jest praca twórcza, trzeba mieć chwilę na zastanowienie, wymyślenie, narysowanie umiejscawiając tam potrzeby klienta.
- Czy zawód projektanta terenów zielonych wiąże się z jakimś ryzykiem?
Mogę być narażona na niezadowolenie klienta.
Sadzimy żywe rośliny, zdarza się, że któraś przemarznie bądź uschnie.
Wtedy, jeśli klient zgłosi się do mnie z takim problemem, zawsze staram się zaradzić.
- Z czym boryka się projektant ogrodów?
Głównie z ekonomią firmy. Sam artyzm i tworzenie są bardzo fajne.
Borykam się z improwizacją w trakcie wykonywania ogrodu, ponieważ nie wszystko jest wiadome, czasami może nas zaskoczyć to, co się znajduje pod warstwą gleby.
Przy wykonawstwie zdarza się, że pracownik nie przyjdzie do pracy, a wcześniej nie powiadomi.
- Co sprawia Pani radość w pracy projektanta zielonej przestrzeni?
Kształtowanie przestrzeni, harmonizowanie.
Wchodzę w chaszczownię i ją harmonizuję.
To trzeba poczuć, trzeba widzieć, jest to praca twórcza.
Przyjemnie jest jak spotykam klienta, a on mówi, że wszystko pięknie rośnie i jest zadowolony. Cieszę się, kiedy klienci mnie polecają.
Bardzo lubię ostatni moment wysypania kory i kamieni w ogrodzie.
Samo projektowanie jest bardzo przyjemne.
- Kim chciałam być jak byłam małą dziewczynką?
Zbój byłam. Z kuzynem się wychowywałam, biliśmy się, mieliśmy szable. Nie pamiętam, żeby był jakiś wymarzony zawód.
Wychowywałam się na wsi wśród ogrodów i zieleni. Pamiętam jak babcia przynosiła mi w dłoniach nasiona i mówiła: Zobacz takie małe nasionka, co w nich jest takiego, że potem takie wielkie drzewo z nich urośnie.
Babcia miała masę nasion, suszonych, zapakowanych w papierki. Wszędzie. Różne, przeróżne.
W tych roślinach i ogródkach rosłam od dziecka. Babcia uczyła mnie jak plewić, jak przerywać jak marchewka miała za gęsto.
- Czego można Pani życzyć?
Wielu ciekawych realizacji.
Żeby mi się trafiały takie ogrody, w których mogę sprzedać kawałek mojej duszy, żeby klient to czuł w swoim ogrodzie.
Żebym mogła się wyrazić, a osoby były zadowolone.
Tego Pani życzę )
Serdecznie zapraszamy na:
https://www.facebook.com/OGRODY-miskant-424360267672742/